W tym roku pochodząca z Wybrzeża Kości Słoniowej Rachel Kéké dostała się do francuskiego parlamentu. To pierwszy w historii kraju przypadek sukcesu wyborczego osoby, która przez lata zajmowała się sprzątaniem. Kariera polityczna nowo wybranej posłanki nabrała rozpędu za sprawą strajków hotelowych, którym Kéké przewodziła. W ramach protestów zabiegała o lepsze warunki pracy, ale także zwracała uwagę na przypadki przemocy seksualnej ze strony hotelowych gości oraz wszechobecny rasizm. Do strajku przyłączył się szereg kobiet w podobnej sytuacji – w dużej mierze były to Afrykanki mieszkające na przedmieściach.
„Jestem głosem tych, którzy nie mają głosu. Jestem pokojówką, sprzątaczką, ochroniarzem, opiekunem, pomocą domową – wykonuję wszystkie te niewidzialne zawody. A w Zgromadzeniu Narodowym te zawody staną się widoczne” – zaznaczała Kéké, gdy dowiedziała się o tym, że zajmie miejsce we francuskim parlamencie.
kadr z filmu „Dobra pani”
Choć triumf Kéké może cieszyć i dawać nadzieję na zmiany, warto zapytać, dlaczego musiało minąć aż tyle lat, by osoby sprzątające doczekały się swojej reprezentacji w parlamencie i dlaczego wciąż jest to tak rzadkie. W tym miejscu może przypomnieć się wiersz amerykańskiej artystki i aktywistki Zoe Leonard „I want a president”. Leonard pisała w nim m.in.: „Chcę prezydentkę, która nie ma w domu klimatyzacji, prezydenta, który czekał w kolejce w szpitalu, w urzędzie i po zasiłek, osobę, która była bezrobotna, wyrzucona z pracy, molestowana seksualnie i prześladowana za homoseksualizm, i deportowana”.
W tym roku mija dokładnie trzydzieści lat od momentu powstania wiersza Leonard. Napisać, że wyrażane przez artystkę marzenie, że do polityki wejdą osoby z różnorodnymi doświadczeniami, należące m.in. do grup marginalizowanych, się spełniło, byłoby wyrazem przesadnego optymizmu. Choć historia Kéké to doskonały przykład na to, że w hierarchicznych, zastałych strukturach tworzą się już coraz liczniejsze wyłomy, które mają szansę kiedyś te struktury rozsadzić i przemodelować. W tym momencie sytuacja jest bardzo odległa od ideału, co doskonale pokazują filmy prezentowane w ramach tegorocznej odsłony Trzeciego Oka, tym razem zatytułowanego „Obywatelki służące!”.
kadr z filmu „Na pełen etat”
Jak podkreśla Ewa Szabłowska, kuratorka sekcji i dyrektorka artystyczna festiwalu: „Według Międzynarodowej Federacji Pracowników Domowych (International Domestic Workers Federation) ponad 53 miliony kobiet na świecie pracuje jako pomoc domowa. Jedna czwarta z nich nie ma żadnych praw pracowniczych, co sprawia, że narażone są na wyzysk, nieuregulowane godziny pracy, pobicia i nadużycia seksualne. Ich bezbronność wynika z charakteru ich pracy – zazwyczaj wykonywanej w prywatnych domach – oraz z braku ochrony prawnej”. Szabłowska zwraca uwagę, że w Polsce problem ten dotyczy w olbrzymiej mierze pracownic z Ukrainy. Przywołuje też inicjatywę artystki Marty Romankiv, która w ramach rezydencji artystycznej w Warszawie założyła Centrum Samopomocy – miejsce spotkań, odpoczynku i rozmów warszawskich opiekunek.
Filmy pokazywane w ramach „Trzeciego Oka” wydobywają właśnie historie opiekunek, sprzątaczek, nianiek czy pokojówek. „Bohaterkami Trzeciego Oka są proletariuszki późnego kapitalizmu, których cicha i często nieoficjalna praca, odbywa się za zamkniętymi drzwiami, w domowym zaciszu. Niedocenione i niewidzialne w życiu, w filmach stają się prawdziwymi working class heroines. Z drugiego, czy wręcz trzeciego planu, przesuwają się na plan pierwszy. A praca domowa przefiltrowana zostaje przez wiele gatunków filmowych: horroru, komedii feministycznej, socjalistycznej baśni, wielopokoleniowej rodzinnej sagi, melodramatu, kina akcji” – opowiada kuratorka.
kadr z filmu „Zimowa baśń proletariuszy”
„Okazuje się, że przez ostatnie sto lat, cechy opisujące dobrą służącą niewiele się zmieniły. A jeszcze mniej zmieniły się oczekiwania zatrudniających. Służba ma być przede wszystkim niewidzialna” – podkreśla Szabłowska. I rzeczywiście, bohaterki „Trzeciego Oka” mają za zadanie pozostać niewidzialnymi i bezszelestnymi. Julie, bohaterka „Ne pełen etat”, radzi młodszej koleżance, by kupiła dezodorant, żeby ukryć zapach potu, bo jakakolwiek oznaka obecności pokojówki może być dla gości luksusowego hotelu niekomfortowa. W „Zimowej baśni proletariuszy” dziewczyna i dwóch chłopaków z Gruzji sprzątających pałac należący niegdyś do niemieckiej arystokracji muszą z kolei nieźle kombinować, by przedostać się z piętra na piętro, nie urażając swoją obecnością śmietanki towarzyskiej zebranej na eleganckim przyjęciu.
Z kolei jedna z bohaterek „Dobrej pani”, choć dogląda willi w drogiej dzielnicy Kapsztadu i jej mieszkańców od kilkudziesięciu lat, boi się użyć kubka do herbaty, który należy do białej właścicielki posiadłości. Duch kolonializmu powraca zresztą w „Trzecim Oku” w wielu odsłonach, nie tylko w „Dobrej pani” zrealizowanej w RPA, ale m.in. również w opowiadających o Indiach „Wróżkach Shankara” czy obrazie „Europa”. Zohra, bohaterka tego ostatniego, często ląduje poza kadrem – zamiast niej widzimy choćby urzędnika państwowego, który bez jakichkolwiek emocji słyszalnych w głosie daje znać, że prawo kobiety do pobytu we Francji wygasło. Mężczyzna celowo odwraca wzrok, po czym w pośpiechu wychodzi na papierosa, byle nie konfrontować się z niewygodnym dla siebie widokiem kobiety, której życie właśnie się załamało.
Nie znaczy to jednak, że bohaterki „Trzeciego Oka” dają łatwo za wygraną i godzą się pozostać zepchnięte w obszar niewidzialności. Rose z „Matki i syna” nie pozwala, by to praca ją definiowała, walczy o życie na własnych zasadach i swoją przyjemność, także seksualną. Amy z filmu „Ninia” igra ze stereotypowym wyobrażeniem młodej, atrakcyjnej służącej rozbijającej rodziny. Przyciąga zarówno męskie, jak i kobiece spojrzenie, ale przy tym obnaża miałkość patriarchalnego myślenia. Julie z „Na pełen etat” raz za razem wstaje z łóżka i rusza na swój prywatny wyścig z czasem, godząc obowiązki rodzinne i zawodowe, cały czas próbując wydostać się z kryzysowej sytuacji. Obywatelki służące dają o sobie znać. A tegoroczne „Trzecie Oko” to szansa, by przyjrzeć się ich codzienności oraz jej filmowym reprezentacjom.
kadr z filmu „Matka i syn”
***
Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty odbędzie się we Wrocławiu między 21 a 31 lipca oraz w wersji online od 21 lipca do 7 sierpnia.
Więcej na temat sekcji przeczytacie też w opisie „Trzeciego Oka” na stronie Nowych Horyzontów. Znajdziecie tam również opisy każdego z filmów i daty pokazów.
kadr z filmu „Wróżki Shankara”
Fot. materiały prasowe