Jesteś tym, co jesz. To powiedzenie wzięły sobie do serca siostry Martina i Filipa, bohaterki opowiadania Karen Blixen pod tytułem Uczta Babette. Dla urodziwych córek pastora najważniejsze było pobożne życie – pobożne tak bardzo, że w imię miłości do Boga odrzuciły swoich zalotników i wszelkie codzienne przyjemności. Żyją na zimnym wybrzeżu Jutlandii, ich ascetyczna dieta składa się ze świeżo złowionych ryb. Martina i Filipa traktują pożywienie jako powinność, by służyć Bogu, w myśl modlitwy: „Niech ten pokarm me ciało podtrzyma,/ Niechaj ciało mą duszę zachowa,/ Moja dusza uczynkiem i słowem/ Niech dziękuje za wszystko Panu.” Surowe reguły protestanckiego życia sprawiają, że obie siostry niezmiennie trwają w czystości. Odmawiają sobie dosłownie smaku życia, nie zauważając, że ich cierpiętnictwo coraz mniej ma wspólnego z chwaleniem ich Pana.
Uczta Babette to opowieść o przemianie i nadgorliwie wyznawanych wartościach. Gdy w życiu Martiny i Filipy pojawia się tytułowa Babette, uciekinierka z Francji, która znajduje u nich schronienie, obie siostry nie pozwalają, by zmieniła ich codzienność. „Nie ufały one zapewnieniu Monsieur Papina, że Babette umie gotować. We Francji, jak wiedziały, ludzie jedzą żaby. Pokazały Babette, jak się przyrządza dorsza i zupę piwno-chlebową.” Proste dania nie kuszą, mają być nienaganną strawą dla ciała, by duch miał siłę wytrwać w wymagającej wierze. Mieszkańcy ich społeczności „wyrzekli się rozkoszy tego świata, bo ziemia i wszystko co ziemskie było dla nich rodzajem ułudy, a rzeczywistość prawdziwą stanowiła upragniona Nowa Jeruzalem”. Na wskroś protestanckie, sferę profanum ograniczają do niezbędnego minimum – w ich codzienności nie ma miejsca na taniec, śpiew czy piękno i zmysłowość. Babette zaś nie zdradza swojego kucharskiego kunsztu – dopasowuje się do restrykcyjnego stylu życia swych dobroczyńców. Umie się targować, więc córki pastora za zaoszczędzone pieniądze mogą jeszcze hojniej wspierać biednych. Gdy Babette wygrywa w loterii 10 tysięcy franków, siostry są pewne, że opuści ich gospodarstwo. Dzieje się jednak inaczej…
Kluczową sceną w noweli Blixen jest uczta, którą Babette przygotowuje z okazji setnych urodzin pastora. Kontrast między typową dietą protestantów w Danii a francuskim wykwintnym obiadem obrazuje zderzenie dwóch stylów życia – purytańskiego oraz pełnego przyjemności, który niekoniecznie jest równoznaczny z rozpustą. Co ciekawe, Babette jest katoliczką. Posiłek, który serwuje, to niezapomniany wyraz jej talentu – w ekranizacji opowiadania (reż. Gabriel Axel) scena ta trwa ponad 20 minut, a do każdego dubla przygotowywano kolejne dania. Obiad do filmu przygotowywał szef kuchni Jan Pedersen z restauracji La Cocotte w Kopenhadze. Co to była za uczta!
Siostry, gdy tylko zobaczyły zamówienie złożone przez Babette, pożałowały swojej decyzji o wydaniu francuskiego obiadu z okazji urodzin ich ojca. Na liście zakupów znalazł się między innymi żółw. Żywy. „Francuska kolacja: rzecz o nieobliczalnej naturze i skali” przeraziła bogobojne protestantki na tyle, że postanowiły przestrzec współbiesiadników. Zaproszeni goście mieli pod żadnym pozorem nie zwracać uwagi na to, co zostanie im podane, by nie być kuszonymi przez diabła. Tak jawiła im się uczta Babette.
Co składało się na diabelski poczęstunek? O ile siostry przyzwyczajone były do diety, której podstawą był biblijny chleb i symbol Chrystusa – ryba, Babette sięgnęła po przepisy ze swojego niegdysiejszego domu – restauracji Cafe Anglais w Paryżu. Podaje najznakomitsze trunki („Wino, Madame? – odparła Babette – Nie, Madame. To jest Clos Vougeot 1846!”), komponuje smaki godne najbardziej wrażliwych podniebień. To o niej mówiono: „przeobraża kolację w Cafe Anglais w rodzaj miłosnej intrygi – miłosnej intrygi szlachetnego i romantycznego gatunku, gdzie już się zatracają różnice między cielesnym i duchowym pragnieniem i spełnieniem.” I właśnie tego obawiały się Martina i Filipa – zmysłowości w postaci jedzenia, połączenia sfery sacrum i profanum. Otwierając je na nowe smaki, Babette otwiera biesiadników na inne sposoby przeżywania wiary. Goście z surowych purytan przemieniają się w ludzi, którzy cieszą się swoim towarzystwem. „Przeważnie, przy dobrym posiłku, ludzie z Berlevaag odczuwali po pewnym czasie ociężałość. Ale dzisiaj było inaczej. Biesiadnicy stawali się coraz lżejsi, im dłużej jedli i pili, i coraz lżejsze były ich serca.”
A wszystko za sprawą geniuszu i artyzmu Babette. W jej menu pojawiła się zupa żółwiowa podana z sherry Amontillado. Kolejno – legendarne bliny Demidoff i szampan Veuve Cliquot z 1860 roku. Bliny w rzeczywistości to tradycyjne danie kuchni rosyjskiej, gdzie też posiadają życiodajne znaczenie symboliczne – ponoć podawano je między innymi matkom po porodzie. Następnie nadszedł czas na przepiórki w sarkofagach oraz Clos Vougeot 1846, jeden z najlepszych burgundów. Na dodatek – winogrona, gruszki i świeże figi. W filmowej wersji uczty podano również sery i orzechy, by wzmocnić francuskość tego posiłku. Satysfakcja, jaką odczuwają goście, jest darem Babette dla ludzi, których życie polegało na negowaniu przyjemności. Jedzenie jako motyw religijny nie musi być posiłkiem postnym.
Fot. kadry z filmu Uczta Babette; cytaty z noweli w tłumaczeniu Wiesława Juszczaka