Załóżmy, że idziemy do łóżka po raz pierwszy z nowym partnerem albo idziemy ze starym po raz nie wiadomo już który, ale nie rozmawiamy za dużo o seksie i swoich oczekiwaniach wobec niego. I nagle, zupełnie niespodziewanie: plask! Dostajemy siarczystego klapsa w tyłek. Albo serię lekkich. Jakichkolwiek. Ze zdziwienia nie reagujemy. A może nagle zostajemy mocno złapani za gardło, tak że ledwo da się oddychać i nasz strach wcale nie miesza się z podnieceniem a w dodatku nie mamy jak zaprotestować, jak powiedzieć nie.
A to się zdarza, zdarza ostatnio często, elementy znane z BDSM, traktowane dotychczas jako fetysze, uznawane są za normę. I tak wracamy do tematu konsensualnego seksu, mówienia nie i wyrażania entuzjastycznej zgody, ustalania granic, rozmów przed, w trakcie i po seksie. Ciężko z tym seksem, ciężko. Ale sprawa zdaje się być warta zachodu. Choć może takie przegadywanie, ustalanie łóżkowych reguł nie wydaje się romantyczne, to na pewno jest opłacalne, a ostatecznie może okazać się bardzo pobudzające. Wszystko zależy od tego, jak się rozmawia. W tym kontekście praktyki BDSM, na które wielu z nas się krzywi, powie, że to zwyrodnialstwo, wypadają świetnie. Dlaczego? Bo ich podstawą są negocjacje warunków, ustalanie bezpiecznych słów, których wypowiedzenie przerywa zabawę. To teoretycznie niebezpieczne zachowania, które jednak odbywają się w bezpiecznych warunkach. To bardziej odgrywanie ról niż niekontrolowane, dzikie zachowania, które mogą seks tylko obrzydzić.
Fot. flickr.com
Wprawdzie w filmach porno głónego nurtu na porządku dziennym jest wymierzanie klapsów, duszenie, seks analny tuż po waginalnym, bez prezerwatywy. Niektórzy więc już za pierwszym razem bez ogródek biją, drapią, próbują dobrać się komuś do tyłka bez pytania, bez przygotowania, bez lubrykantu... Można to oczywiście zrobić, ale nie będzie to przyjemne dla żadnej ze stron. Co więcej za coś takiego można wylecieć z czyjejś sypialni z hukiem i wilczym biletem. Cóż, życie to nie film porno. To, co jest tam pokazywane, przenika jednak do masowej wyobraźni, ale nie oznacza, że można to od razu uznać za podstawowe zachowania seksualne. Zresztą trudno mówić o tym, co jest podstawą. No może taka penetracja w klasycznej pozycji misjonarskiej czy na jeźdźca, która wystarcza, kiedy ekscytujące samo w sobie jest pójście do łóżka z kimś nowym, przekraczanie kolejnych intymnych granic (też oczywiście za zgodą wszystkich zaangażowanych stron!). Później jednak zaczyna się praca, docieranie się, konfrontacja oczekiwań. Z każdym partnerem seks jest inny. Do sypialni wchodzimy ze swoimi preferencjami i zahamowaniami, z doświadczeniami z innych związków. Dla jednych seks oralny będzie podstawą, inni nigdy się na niego nie zdecydują. Tak już jest. Ważne, aby do niczego się nie zmuszać.
Niezależnie od tego, jaki uprawiamy seks, czy waniliowy, czy hardkorowy, to powinien być satysfakcjonujący, czego nie zmierzymy liczbą orgazmów czy siniaków, głośnością krzyków.
W klapsach czy podduszaniu nie ma nic złego, o ile obie strony tego chcą. Ta dominująca i uległa. Tu warto jeszcze rozdzielić takie klepanie, które ma miejsce w sytuacji intymnej, od tego w sytuacji codziennej, kiedy obcy czy nawet znajomi roszczą sobie prawo do takich czynności w ramach żartu, który może zostać odebrany jako seksistowski czy upokarzający. I jak najbardziej mamy prawo do oburzenia, bo nikomu w żadnej sytuacji nie wolno przekraczać naszych granic, nawet dla żartu. Wracając do sytuacji erotycznej, to w jej przypadku też odbierający klapsy i inne tego typu gesty może poczuć się upokorzony. Komuś może wydawać się, że to nic takiego, a dla drugiej strony będzie to niewybaczalne, będzie przekroczeniem, aktem przemocy. Każdy ma swój system wartości i doświadczenia, które wpływają na ocenę takich zachowań. Poza tym nie można robić nic wbrew sobie, odbierać klapsów, dawać się wiązać czy łapać za gardło, kiedy prowadzi to do dyskomfortu odbierającego całą seksualną przyjemność. Bo przecież chodzi o przyjemność. W BDSM to połączenie bólu i rozkoszy. Takie wymierzanie klapsów to fetysz znany już w starożytności. A więc nic nowego, więc może nie ma co się jednak oburzać, że tak przenika sobie do mainstreamu. No może. Pod warunkiem jednak, że robi się to z głową, a więc wcześniej o tym rozmawia i wie się, jak to robić. Jeden z fillmów Eriki Lust, jednej z naszych ulubionych reżyserek porno, nie bez powodu nazywa się Art of Spanking, bo klepać trzeba umieć. Robić to z wyczuciem, uderzać w odpowiednie miejsca. Omijać na przykład nerki, a nie walić na oślep. W seksie warto próbować nowości, przekraczać granice, ale podstawą do tego jest dojrzałość, przygotowanie i poczucie bezpieczeństwa, zaufanie do partnera i szczera chęć do przekraczania, próbowania, liczenie się z konsekwencjami, ich świadomość. Nawet waniliowe BDSM w 50 twarzach Greya nie obyło się bez negocjacji, umów i ustalenia hasła bezpieczeństwa.
Tymczasem on klepie ją (zwykle w takiej konfiguracji, kiedy mówimy o seksie heteroseksualnym), bo tak było w filmie. Komu to ma sprawić przyjemność? Jemu, jej? Hm, nikomu być może. Ale skąd oni mają wiedzieć, czego chcą w seksie, kiedy się nad tym nie zastanawiają, nie rozmawiają? Kiedy można ślepo skopiować wzorce. Ale nie o to chodzi. (A dobre porno można obejrzeć razem i na tej podstawie powiedzieć sobie wzajemnie, co nam się podoba, a co nie, czego byśmy chcieli spróbować, a na co jeszcze nie czas.) Niezależnie od tego, jaki uprawiamy seks, czy waniliowy, czy hardkorowy, to powinien być satysfakcjonujący, czego nie zmierzymy liczbą orgazmów czy siniaków, głośnością krzyków. Nie. Taki seks, to seks konsensualny, z kimś, z kim chcemy go uprawiać, kto szanuje nasze granice, z kim czujemy się bezpiecznie i chcemy te granice przekraczać, z kim możemy o seksie swobodnie i szczerze porozmawiać. Seks trzeba uprawiać z głową, ona bardzo się przydaje, nie tylko do osiągnięcia orgazmu. I jeśli dostajemy klapsa w trakcie bez uprzedzenia, to dlatego, że tego chcemy, bo to ustaliliśmy. I tak, wtedy jest to przyjemne, wtedy zdziwienie i ból, czasem może strach, dają nam coś, czego potrzebujemy, co jest ostatecznie przyjemne i podniecające. I wtedy jest to satysfakcjonująca niespodzianka.
Fot. materiały prasowe filmu Art of Spanking w reżyserii Eriki Lust